Clary
Już od ponad godziny męczyłam się z matmą. Jakiś koszmar. Nigdy tego nie zrozumiem!!!! Dlaczego nie odrobiłam lekcji wczoraj? Westchnęłam głośno.
- Kto wymyślił te cholerne pierwiastki? - Mruknęłam pod nosem.- Poddaje się. - Jęknęłam i z bezradności oparłam się o oparcie krzesła.
Dlaczego nie mam starszego rodzeństwa? Może wtedy byłoby znacznie prościej? Oczywiście zakładając, iż rozumiał lub rozumiałaby matmę nie wspominając już o chemii. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do szafy. Wyjęłam z niej różową bokserkę, jasne dżinsy ze specjalnie poprzecieranymi nogawkami oraz kurteczkę dżinsową.
Wparowałam do łazienki i błyskawicznie wykonałam poranną toaletę. Wiedziałam, że mam bardzo mało czasu więc postanowiłam tylko rozczesać moje rude loki.
Spod łóżka wygrzebałam tenisówki za kostkę, a szuflady stolika nocnego wyjęłam okulary przeciw słoneczne i długi naszyjnik z sową. Podobno przyniesie mi szczęście. Przynajmniej tak twierdzi mój przyjaciel Simon.
- Clary! Śniadanie! - Krzyknęła mama.
Ta kobieta zawsze ma wyczucie czasu. Szybko zgarnęłam książki z biurka i wrzuciłam do plecaka leżącego na łóżku. To chyba wszystko. Chwyciłam plecak i ruszyłam do salonu. Bagaż zostawiłam na kanapie i podeszłam do części jadalnianej. Przy stole zastałam mamę i Luka jedzących kanapki. No tak dziś czwartek. Wujek Luk pomaga mamie z przyniesieniem płótna. Nie rozumiem, dlaczego nie są razem. Widzę, że coś do siebie czują, ale jednak...
Zajmuję wolne miejsce i chwytam leżącą z brzegu kanapkę. Mmm. Moje ulubione szynka, pomidor, ogórek i sałata.
- Dlaczego nie mam starszego rodzeństwa? - Zapytałam między kęsami.
Mama słysząc, to pytanie się zakrztusiła. Luke lekko poklepał ją po plecach. Kiedy na mnie spojrzała, w jej oczach widniała rozpaczy ból. Zresztą za każdym razem tak jest, jak poruszam ten temat.
- Clary już na ten temat rozmawiałyśmy! Masz już nie poruszać tego tematu! - No to się wkurzyła. Mam kłopoty?
Przewróciłam oczami i dzięki temu zerknęłam na zegarek. NO NIE! Za dwadzieścia minut zaczynają się lekcje. Automatycznie zerwałam się z miejsca, chwyciłam plecak z kanapy i wybiegłam z domu.
Kiedy dotarłam do szkoły, okazało się, że mam jeszcze ponad pięć minut. Pobiłam własny rekord! Od razu popędziłam do swojej szafki i włożyłam do niej plecak i niepotrzebne książki. Nagle pisnęłam, czując czyjąś dłoń na ramieniu.
- Nie wierzę Fray! - Odwróciłam się i zobaczyłam Erica. - Ty umiesz piszczeć jak dziewczyna?
- Bo nią jestem tępaku. - Puknęłam bruneta w czoło.
- Wątpię... - Po chwili namysłu dodał.- Nigdy nie nosisz spódniczek.
- No i?
- Uwierzę, jak zobaczę. - Wyszczerzył zęby w uśmiech.
Przewróciłam oczami.
- To, co Fray. Kiedy założysz tę spódniczkę?
- Jak twoje włosy staną się różowe. - Uśmiechnęłam się zadziornie.
- Wiesz co? Planuję dzisiaj krótką wizytę u fryzjera. Może wezmę twoją radę do serca. - Bardziej odchylił drzwiczki mojej szafki i zaczął przeglądać się w lusterku. - W sumie to nie źle byłoby mi w tym przeklętym róży.
- Powiadasz?
- Wiem, że mnie kochasz. Ja ciebie też! - Przybrał ton udawanego szloch i mnie mocno przytulił.
- A niby to ja jestem dziewczyną. - Szepnęłam przyjacielowi do ucha, a ten mnie jeszcze mocniej zaczął zgniatać.
Kiedy mnie puścił, zaczęłam głęboko oddychać. Eric to kapitan drużyny futbolowej. Niedawno wygrali mistrzostwa. Był tym przejęty przez miesiąc i stałą gadką była ta wygrana. Myślałam, że się powieszę albo jego. Tamten miesiąc był jakimś koszmarem.
Gdy weszłam do sali nie było jeszcze nauczyciela historii. Idąc do swojej ławki, zmarłam w połowie drobi. Jakiś blondynek siedzi rozciągnięty na moim miejscu! To jakiś żart? Zbieram się w sobie i pewnym krokiem podchodzę do niego i kładę książki na SWOJEJ ławce.
Chłopak podnosi wzrok i uniósł brwi. Jego złote oczy zaczynają mi się uważnie przyglądać.
- To moje miejsce. - Szybko wyjaśniam.
Blondyn uśmiechnął się zadziornie i jeszcze bardziej rozłożył się na krześle. Ręce skrzyżował za głową, a długie nogi wyciągnął do przed siebie.
- I co teraz zrobimy? - Zapytał dość arogancko. Wiedziałam, że nie obchodzi go moje zdanie. - Mi tu się bardzo dobrze siedzi. - Oznajmił i na koniec dodał głupi uśmieszek.
- Więc tak. TY wstaniesz i się przesiądziesz do innej ławki. - Mówiąc, to chwyciłam jego rzeczy leżące na blacie i przełożyłam na sąsiadującą ławkę. - To chyba najlepsze rozwiązanie. - Powiedziałam, najmilej jak umiałam i dodała najsłodszy uśmiech, na jaki mnie stać.
Chłopak zmarszczył czoło i zmrużył oczy. To wyglądało tak jak by próbował mnie rozgryźć. Ja natomiast w odzewie posłałam mu jadowite spojrzenie.
- Nie tak szybko malutka. Najpierw potrzebna jest zachęta. Nie uważasz?
Zachęta! Czy ten idiota robi sobie ze mnie jaja? Coś we mnie zaczęło się gotować i tylko odrobinę brakowało przed tym, abym wybuchła. Wzięłam kilka głębokich, uspokajających oddechów. Nic to nie pomaga!
- To milczenie uważam za zgodę.- Zaczął nad czymś myśleć, a przynajmniej to tak wyglądało. - Jace'euś chce buzi. - Ostatnie zdanie wypowiedział dość słodko, dotykając swojej wargi palcem wskazującym prawej ręki. Czyli to tak ma na imię tę blondyn. Jace. Pierwszy raz słyszę takie imię.
Nie wierzę. Czara się przelała! Oparłam dłonie płasko na ławce i się nachyliłam. Chłopak uformował usta w rybkę. Normalnie ten dzień robi się coraz lepszy. Wzdrygnęłam się na dźwięk dzwonka oznajmującego koniec przerwy.
- Posłuchaj. - Zaczęłam ostro. - Nie mam dziś chęci ani nastroju na takie gierki. Więc z łaski swojej niech Jace'euś przeniesie swój zadek na inne miejsce. - Jednak po chwili dodałam. Strasznie słodki. - Proszę. - Dla dopełnienia efektu zatrzepotałam rzęsami.
Po chwili ten idiota przesiadł do ławki znajdującej się tuż za moją, zabierając po drodze rzeczy z innej. Usiadł na miejscu, które zajmuje z reguły Simon. Wreszcie usiadłam na miejscu i otworzyłam zeszyt. Nawet nie zauważyłam, kiedy wszedł nauczyciel.
- Dobra! - Zaczął mężczyzna. - Otwieramy zeszyciki i zapisujemy. - Ten facet bez przerwy mówi do nas jak do jakiś dzieci. - Przebieg wojny Secesyjnej...
- Płomyczku pożyczysz mi długopis? - Z za moich pleców dobiegł głos Jace'ea. - Niestety nie mam czym pisać. - Wydawał się skruszony. Wiedziałam, że udaje.
- Och popatrz co za pech. Mam tylko jeden długopis.
- Oraz ołówek w tym zeszyciku.
- Odwal się od mojego ołóweczka i zeszyciku. - Warknęłam.
Zadowolona z siebie, przeniosłam spojrzenie na nauczyciela, który przygląda się mi i temu tępakowi. Nawet nie spostrzegłam, kiedy przestał mówić.
- Clary skoro jesteś dziś taka rozmowna to może powiesz nam coś o wojnie Secesyjnej.
- Ależ proszę pana. Jeszcze tego tematu nie było. Dopiero dziś go zaczynamy. - Odpowiadam przebiegle. Mam nadzieję, że mi odpuści.
- Przynajmniej powtórz to, co mówiłem.
Chwilę myślałam starając sobie przypomnieć cokolwiek. Nic nie zakomunikowałam przez tego blondaska, który zapewne uśmiecha się zadowolony z siebie.
- Przepraszam, ale nie jestem w stanie. - Już po mnie.
- A to niby dlaczego? - Bez przerwy czułam na sobie spojrzenia, wszystkich w okuł. Dlaczego zawsze ja?!
Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki wdech.
- Ponieważ kolega z ławki za mną bez przerwy mnie rozpraszał, przez co nie mogłam się skupić. - jeżeli ja mam mieć przechlapane u jednego z najgorszych nauczycieli to ON też.
- Kolega obok nazywa się...
- Jace, Jace Herandle. Nowy uczeń. - W okuł, usłyszałam kilka jęków zachwytów dziewczyn.
Mężczyzna mruknął coś pod nosem.
- No dobrze to, co pan wie na temat naszego tematu?
- Poza tym, że temat jest do bani? - Nauczyciel posłał mu ostrzegawcze spojrzenie. Jakoś nigdy nie mogę zapamiętać jak się nazywa. - No więc Wojna secesyjna to wojna, która miała miejsce od 1861-1865 w Stanach Zjednoczonych Ameryki, pomiędzy stanami wchodzącymi w skład Stanów Zjednoczonych i Skonfederowanymi Stanami Ameryki, które wystąpiły z Unii...
Szczęka mi opadła. Skąd on to wie.
- Wystarczy. Dalej nie zdążyłem dość.
Resztę lekcji starałam się uważać. Nic kompletnie nie zaczaiłam. Naprawdę się starała, ale nic z tego.
Okazało się, że resztę lekcji również mam z Jace'em. Starałam się go omijać, jak tylko mogę. Chyba się udało. Szkoda, że Maia i Simon są dzisiaj na wycieczce. Niestety nie starczyło miejsc, abym mogła się zapisać. Jam to mam zawsze pecha! Po prostu czasem zadziwiam sama siebie.
Będąc już pod domem, dostałam fotkę od Erica. Na zdjęciu ma różowe włosy! Nie wierzę! Jednak to naprawdę zrobił! Szlag! Oznacza to, że muszę jutro założyć na siebie worek! No nie! Jęknęłam cicho. Kiedy wchodziłam na teren domu, zauważyłam samochód stojący pod garażem. Nie należał do mamy anie Luke'a. Gdzieś go już widziałam. To jest dziwne. Mama kończy pracę za jakieś dziesięć minut, a jej samochód jest w naprawie. Odbiera go dopiero jutro.
Wyjęłam z plecaka kluczę, otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Na przedpokoju wisiała jakaś męska kurtka. Pewnie mamy gości? Nie, a może? No cóż najsłuszniej będzie sprawdzić.
Rzuciłam plecak na podłogę i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniach. Kiedy dotarłam do salonu, zamarłam.
- No co tam płomyczku?
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak rozdział wam się spodobał? Uprzedzam, że strasznie często będę pisać z perspektywy Clary. Jeszcze nie wiem, jak często będę dodawać rozdziały. Zobaczy się. Mam nadzieję, że się nikt nie zawiódł.
Pamiętaj. Czytasz, komentuj!
Super!!! Nie mogę doczekać się nexta!!! ♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń*♪Paula♪Hunter♪*
Mega obstawiam że to Jace tam siedzi XD czekam na next :)
OdpowiedzUsuńRozdział Nieziemski. Już nie mogę doczekać się next. Tylko szybko proszę <3 .
OdpowiedzUsuńAla
Wiesz co? Zajebiaszczy XD <3 Hahahah uśmiałam się jak nwm. Czekam na next =D
OdpowiedzUsuńWera ;*
Ej super świetny rozdział, ale dodaj szybko dzisiaj, jutro po prostu szybko, bo nie wytrzymam.
OdpowiedzUsuńChce dalej
OdpowiedzUsuńTO JEST NAJLEPSY BLOG, JAKIEGO CZYTAŁA M!!!! proszę dodaj jutro!!!
OdpowiedzUsuńTo jest NIESAMOWITE !!!
Fajne czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńBędzie się działo :D
Pomimo że dopiero zaczełaś z tym blogiem to nominuje cię do LBA!!
OdpowiedzUsuńhttp://daryaniolamilosctowszystkocomamy.blogspot.com/
O jeju *o* Jak mogłam przegapić nowy rozdział :O Trudno..mimo to boski ♥ Czekam na nexta ! :**
OdpowiedzUsuń